Od kilku lat uczę się słuchać szeroko pojętej muzyki nowoczesnej, od różnych jej elektronicznych i alternatywnych odmian po współczesną muzykę poważną. Zderzenie się z tymi dźwiękami nie było łatwym zadaniem. Jako osoba, która wychowywała się głównie na muzyce rockowej (zwłaszcza brytyjskiej z lat 60-70tych) potrzebowałem sporo czasu, by dostroić się do tego rodzaju brzmień. Dziś przychodzi mi to znacznie łatwiej niż kiedyś. Potrafię w ciszy przesłuchać pełny album Nilsa Frahm’a – „Graz”, doświadczyć go całym sobą i przeżywać atmosferę na swój własny indywidualny sposób. Słuchanie takiej muzyki daje mi teraz dużo przyjemności, ponieważ na chwile odrywa mnie od codziennych obowiązków i myślenia o rzeczach błahych.

Początek mojej drogi do zrozumienia współczesnych brzmień zaczął się kilka lat temu od pewnego muzycznego odkrycia. Szukając ciekawych modernistycznych okładek płyt trafiłem na kilka niezależnych wytwórni płytowych m.in na londyńską Erased Tapes Records zajmującą się wydawaniem awangardowej i eksperymentalnej muzyki elektronicznej. Zaintrygowany okładkami albumów postanowiłem odsłuchiwać ich zawartość stopniowo zagłębiając się w twórczość poszczególnych artystów. Na stronie wytwórni znalazłem właściwie to czego szukałem, odkryłem źródło muzyki, która porusza duszę i zmusza do refleksji. Przykładem może być elektroniczny utwór Douglasa Dare pt. „Swim” albo nieco bardziej zbliżona do muzyki klasycznej przepiękna kompozycja o nazwie „Fyrsta”, artysty Ólafura Arnaldsa.

Oswojenie się z muzyką, której nigdy wcześniej nie słuchałem, kosztowało mnie trochę pracy nad własnym sobą. Dziś jestem bardziej otwarty na różne gatunki i czuje się z tym dobrze. Muzyka, którą odkrywam wzbogaca mnie o nowe doświadczenia, pobudza kreatywność i dostarcza mi zdecydowanie więcej bodźców niż kiedykolwiek wcześniej.